Tacierzyństwo bliskości

By Tata

Wieczorami przed zaśnięciem leżymy sobie z Mikołajkiem przytuleni. Na biurku w pokoju obok leży niedokończona praca. W domu tu i ówdzie leżą nieposprzątane rzeczy. Wiele spraw leży, jak to się potocznie mawia, a my w zupełnie innym sensie leżymy sobie, żeby się dobrze czuć. Jest to dla nas obu bardzo cenny czas, jest to leżenie więziotwórcze.
Często taka więź tworzy się między mamą a karmionym piersią niemowlakiem. Ale Mikołaj z niemowlęctwa wyrasta powoli. Jego umysł nie potrafi ubrać jego myśli w słowa ani nawet w gesty. Mikołaj żyje w sferze emocji i trudnych do wyrażenia myśli i, żeby porozumieć się emocjami bez słów i z niedużym zasobem gestów, potrzebuje bliskości i uwagi. W bezpiecznej przestrzeni, w której nie ma pośpiechu, Mikołaj może mi przekazać, że chciałby dostać swój ulubiony gryzaczek, a potem jeszcze drugi gryzaczek i samochodzik. I może mi także powiedzieć, że chce, żebym patrzył na niego, jak się bawi. A kiedy wieczorem usypiamy bez pośpiechu i zniecierpliwienia, Mikołaj “mówi” mi, że chciałby jeszcze poleżeć ze mną w dużym łóżku, ale ze swoją małą kołderką. Mikołaj nie chce być jeszcze odkładany do swojego łóżeczka, na które pokazuje rączką, ale chciałby z niego zabrać swoją kołderkę. Tyle komunikatów Mikołaj może mi przekazać z użyciem gestu wyciągniętej rączki, przeczącego kręcenia głową i przenikliwego spojrzenia, które woła “czytaj mi w myślach tato”. Dlatego dajemy sobie na to czas i przestrzeń.
Mikołaj był niedawno przeziębiony, a ja przywołałem wtedy wspierającą zdrowie dziecka praktykę bliskości. Takie wsłuchanie się w potrzeby dziecka jest nazywane macierzyństwem bliskości, ale przecież nie jest zarezerwowane tylko dla mam. I tak przez kilka dni lekkiego przeziębienia, kilka razy dziennie kołysaliśmy się przytuleni w trakcie inhalacji. Mikołaj podobnie jak dorośli, a także inne dzieci, niecierpliwi się taką stratą czasu, jaką jest siedzenie, nicnierobienie i jedynie wdychanie słonego powietrza. Sytuacja się jednak odmienia, kiedy taka domowa kuracja jest okazją do przytulenia się i kołysania. Podobnie spędzamy ze sobą dużo czasu zasypiając.
Dziś, kiedy Mikołaj wrócił już zdrowy do przedszkola, pomyślałem, że napiszę o tym kilka słów. Mikołaj przedefiniował moje paradygmaty ojcostwa. Kiedy to zwykle rodzic zapewnia dziecku bezpieczeństwo, to ja mogę powiedzieć, że Mikołaj swoją obecnością sprawia, że także ja czuję się bezpiecznie. Czuję, że bezpieczny jest mój sens życia, czuję się potrzebny i czuję jak moja obecność u boku tego małego człowieka rozpościera wokół niego przestrzeń wyrażania siebie. A przy okazji i ja wyrażam siebie. I to się często dzieje w chwilach, kiedy jesteśmy razem i nic nie robimy. Czuję jak w takich chwilach staje się coś, co jest ponad uporczywe działanie. Dzieje się wtedy bezczynność, która jest bardziej owocna od działania.
Mikołaj zaprasza mnie wtedy do swojego świata. I mimo swoich poważnych ograniczeń, Mikołaj w podobnym stopniu uczy tego świata mnie, co ja uczę jego. Tej nauki Mikołaj nie może ubrać w słowa, ale może ją okazać emocjami i niejednoznacznymi gestami, których odczytanie wymaga od mnie skupienia i czasu.
Tacierzyństwo bliskości to nasza wspólna z Mikołajem przestrzeń do wsłuchania się w siebie.