Idę do przedszkola

Idę do przedszkola.

By TATA & MIKI

W tym roku w moim życiu zaszło wiele dobrych zmian, dużo już umiem i jestem gotowy na nowe wyzwania. Dlatego chciałbym Wam opowiedzieć o sobie w pierwszej osobie :-)

Kilka tygodni temu poszedłem do przedszkola, poznaję nowych ludzi, nowe miejsca i przedmioty – to mój nowy świat. W tym szczególnym momencie chciałbym się Wam pochwalić tym, co już umiem, a także powiedzieć Wam o tym, czego bym się chciał nauczyć. W przedszkolu spędzę bowiem nawet 6 najbliższych lat.

Co umiem…

Ruch

Pani w przedszkolu mówi o mnie „elektron”, rodzice nazywają mnie „wariatek” i podobno nie chodzi im o moje kompetencje umysłowe. Mama czasem, kiedy widzi jak pędzę, to woła „Miki nieeeee!”, kiedy pierwszy dobiegam do kociej kuwety albo miski z wodą dla kotów. Naprawdę nie wiem czemu. Przecież jestem sprytny i spostrzegawczy i potrafię bardzo szybko raczkować! Pamiętacie, że raczkować nauczyłem się już ponad rok temu, ale teraz naprawdę świetnie mi to wychodzi. Jestem szybki, rzadko się o coś potykam, a nawet pokonuję wysokie przeszkody – krzesła, kanapy albo brzeg wanny. Wtedy mama łapie się za głowę i łapie mnie – a ja się bardzo śmieję! :D

Umiem też „wraczkować” po krześle na stół, po schodach w obie strony (a gdy schodzę to oczywiście zawsze nogami w dół). Potrafię także zejść bezpiecznie z wysokiego łóżka – też zawsze najpierw nogami. Rodzice czasem się śmieją, kiedy obracam się do zejścia 2 metry od krawędzi i pełzam na wstecznym, żeby zejść – ja po prostu muszę wszystko dobrze zaplanować, a nie tam w pośpiechu na „łapu capu”. Czasem schodzę w ten sposób nawet z bardzo małych wysokości – może po prostu jestem z natury zapobiegawczy i wolę wszystko dobrze przemyśleć.

Kiedy coś jest w zasięgu mojej ręki to chwytam to natychmiast. Wszelkie rzeczy na stole, kubek, miskę z zupką – dla mnie czy nie dla mnie  – to nie ma znaczenia. Tata czasem mówi, że mam sporą rozpiętość skrzydeł i sięgam dalej niż by się wydawało, że potrafię. Bo mój tata interesuje się ptakami. Czasem trzeba po mnie posprzątać, jak już naprawdę rozłożę skrzydła – rodzice tego nie lubią i mówią „nie wolno!” a czasem nawet „nie wolno!!!”. Kiedy robię rzeczy, o których wiem, że mi nie wolno, to zawsze sprawdzam, czy rodzice patrzą. Myślę, że ten typowo dziecięcy gen mam dobrze odziedziczony i nigdzie się nie zapodział. Niestety chwytam też czasem włosy mamy albo braci – one są takie kuszące do złapania. I jak mocno chwycę, to potem nie umiem rozprostować paluszków i to ich czasami boli, ale ja tego nie chcę, tylko nad puszczeniem tego co złapię nie mam już kontroli. Ale pracujemy nad tym.

Poza tym lubię sięgać po książki, dokumenty, płyty z muzyką i po stojące w przedpokoju świeżo przyniesione zakupy. Bo jak sobie sam czegoś nie wezmę to mi nie dadzą – całe pomidory, banany w skórce, szeleszczące siatki. Zawsze fajne rzeczy są w tym przedpokoju!

Wieczorami mam głupawkę (tak mówią). Na przykład w wannie albo chwilę po kąpieli. Wtedy macham nogami, przekręcam się, wyprężam, gnam co sił, nie pozwalam się ubrać i w żaden sposób okiełznać. To jest wielka frajda! Wbrew pozorom może to jednak także oznaczać, że jestem nie tylko bardzo pobudzony, ale także śpiący i zmęczony. Przeważnie jednak nie lubię, jak ktoś krępuje moje ruchy – lubię chodzić swoimi ścieżkami! Bo kto nie lubi :)

Komunikacja

Umiem mówić całym ciałem. Nie mówię buzią i językiem, choć umiem wydawać z siebie dźwięki, które dorośli nazywają wokalizacjami. Kiedy chcę powiedzieć NIE to kręcę głową – najczęściej w trakcie jedzenia. I uwaga – to bardzo ważne – moje NIE oznacza czasem, że po prostu chciałbym się napić – a jak mówię NIE na picie, to znaczy, że właśnie chciałbym jeść, a nie pić. Czyli to NIE jest bardzo ważne, ma kilka znaczeń i umiem to robić bardzo wyraźnie. Umiem także powiedzieć JESZCZE stukając palcem albo dłonią w blat mojego krzesełka do jedzenia. Domyślacie się zapewne, że to także oznacza JESZCZE… jeść. Ale uwaga! Kiedy jestem zmęczony mogę coś mówić i wcale nie mieć tego na myśli. Wtedy zwykle drapię się w głowę, głowa mi się kiwa, a oczy zamykają i sami rozumiecie – chce mi się spać. Wtedy tata mówi LULU i kładzie policzek na swojej dłoni, a ja się uśmiecham – i wtedy mój uśmiech oznacza TAK. TAK chcę tego, co pokazuje tata. Czasem nie mam już jednak siły nawet na uśmiech. I jak już gdzieś idę to robię PAPA. Albo robię PAPA jak chciałbym sobie już pójść :) PAPA jest bardzo fajne, bo mogę w ten sposób dać znać, że na przykład ten Pan z Brodą to nie bardzo mi się podoba i możemy już sobie iść od tego Pana! :)

Jak jestem głodny to ssę kciuka; jak chce mi się pić (ale też czasem jeść) to smyram rączką dolną wargę; jak chcę, żeby ktoś zmienił mi pieluszkę to pokazuję na pieluszkę (ale nie zawsze). Jak chcę się czymś pobawić to sięgam po to sam, bo powiedzieć nie potrafię. Z tego samego powodu wchodzę czasem nieproszony w ubraniu do wanny.

Poza tym umiem bić brawo, a jak ktoś powie „olaboga” to ja się łapię za głowę – ale to tylko taka zabawa, która nie ma jeszcze znaczenia. Ale możemy nadać temu znaczenie, że mamy jakiś kłopot – bo kłopotów jak wiemy w życiu nie brakuje. Tata mówi, że to są wyzwania, a nie kłopoty, chyba, że sam jest zmęczony, to wtedy wyzwaniami zajmuje się mama. Zdarza się, że pokazuję coś, czego rodzice nie rozumieją i trudno powiedzieć, czy ma to jakieś znaczenie. To jest moja tajemnica. Ale rodzice sporo się domyślają, więc i tak jest fajnie. 

Jak jestem w łóżeczku i nie śpię to stukam głośno dłonią w blat komody obok łóżeczka i to oznacza „mama przyjdź!” albo „tata przyjdź!”. Taki rezonujący blat to jest dobry instrument do komunikacji – mówię wtedy: zwróćcie na mnie uwagę, zabierzcie mnie stąd! Czasem wołam tak w nocy – wtedy to się kończy przytulaniem do rana – i o to chodziło :-)

Chcę też, żebyście wiedzieli, że niektóre słowa mogą mi się mylić i czasem JESZCZE nie oznacza jeszcze, a NIE nie oznacza nie. Bo czasem jest tego wszystkiego po prostu za wiele – rozumiecie, no nie? Wtedy czasem zaczynam płakać albo się śmiać – no bo to też mi się czasem myli, ale wtedy to już jestem naprawdę wykończony. Wiem, że wy dorośli też tak czasem macie.

Zabawa

Moją ulubioną zabawą jest rozrzucanie zabawek. Ekstra sprawa! Moje zabawki są zwykle zbierane do jednego kosza lub do dużego pudła; tata to zbieranie nazywa syzyfową pracą i robią to w domu wszyscy kilka razy dziennie – oczywiście oprócz mnie :-) Mam swoje ulubione zabawki – to takie, które mocno dobodźcowują mi buzię – mają wypustki, kłują albo wibrują. Lubię trzymać w buzi zabawki z nawleczonymi kółkami – wtedy poruszam kółkami rączką i czuję stukanie w buzi. Lubię też brać do buzi duże pojazdy i kręcić ich kółkami tak, żeby czuć w buzi wibrowanie. Lubię także gryzaczki, ale zasadniczo prawie wszystko, co da się włożyć do buzi, może je zastąpić. Uwaga, biorę także do buzi małe przedmioty albo takie, których nie umiem sam wyjąć z buzi. Trzeba  mnie obserwować – najlepiej cały czas :-) Bawię się raczej sam, ale lubię jak ktoś jest obok. A jak jest Franio i Maksio to jestem bardzo szczęśliwy.

Bawiąc się na podłodze bardzo lubię znajdować koce, kocyki albo duże swetry mamy, którymi się przykrywam, kotłuję się w nich i chowam pod nimi. Lubię też moją kołderkę, którą umiem się sam przykryć. Rano, jak rodzice po mnie przychodzą, to się pod nią chowam. Bo mówią, że jestem śpiochem.

Niewiele jest zabawek, których znam zastosowanie inne niż wkładanie do buzi. Umiem grzechotać grzechotką, uderzać w cymbałki i w prawdziwe pianino. Umiem też rzucać zabawką na hasło „bam!”, ale nie zawsze trafiam na przykład do kosza albo pudełka – być może trafiam tylko przez przypadek – sam nie wiem. Kocham dźwięki i muzykę! Byle niezbyt wysokie.

Najbardziej lubię zabawy w wodzie, czyli w domu są to najczęściej zabawy w wannie – no chyba że uda mi się wylać całą miskę wody kotów na podłogę, ale taka zabawa nigdy nie trwa zbyt długo. W wannie lubię chlapać rączkami, kłaść się na plecach i na brzuchu, piję wodę z wanny (dlatego najpierw się myję i dopiero jak jestem czysty to się pluskam). Zrzucam do wanny szampony, mydła, odżywki, biorę wszystko do buzi i tak się śmieję, że nieraz nie mogę oddychać z tej radości. Myślę sobie czasem, że nazwą mojego zespołu mogłoby być coś z żabą albo rybą, a nie z kotem.

Ale koty też są fajne. Mamy w domu dwa, a rodzice czasem żartują, że nawet trzy, czyli że ja też :-). Lubię łapać koty za ogon, za fałdy skóry, głaskać je i kłaść się na nie, a one często wtedy mruczą. Te koty to też jakieś niedobodźcowane chyba…

Jest jedna czynność, której oddaję się w skupieniu przez dłuższy czas – to drapanie szorstkich powierzchni. W domu jest to najczęściej kanapa albo fotel. A jak jestem w nowym miejscu to też szybko pędzę do kanapy sprawdzić szorstkość. Spróbujcie kiedyś sobie tak podrapać, fantastyczna sprawa!

Ogólnie lubię mocne bodźce – uciskanie, masaże, drapanie. Lubię się huśtać – najlepiej tak mocno, żeby wiało i wtedy się cieszę, wystawiam język i połykam wiatr otwartą buzią. Kocham wiatr: żagle, rower, w ostateczności dmuchanie w twarz ;-)

Jedzenie

Najchętniej jem papki – co za apetyczne słowo… Kaszki mleczne, słoiczki od 4- lub od 6-miesiąca, zmiksowane jedzenie, musy owocowe. Jedzenie z grudkami (takie powyżej 12 miesiąca) też przełknę, ale pod warunkiem, że jest naprawdę smaczne (np. spaghetti z sosem bolońskim albo płatki jaglane z jabłuszkiem – mniam). Jestem karmiony łyżeczką. Mama każdego dnia daje mi też coś do samodzielnego wkładanie do buzi i pogryzienia – jakiś owoc, warzywko, kawałek chleba, żebym się nauczył gryźć. Ale to nie jest posiłek, bo raczej wszystko ląduję dookoła buzi i krzesełka do jedzenia. W zasadzie mógłbym Wam o tym opowiedzieć w akapicie o zabawie :-p

Piję z kubeczków i szklanek; wodę, soczki, herbatę. Piję też z wanny – jak kotek. Kubeczek lub szklankę ktoś musi trzymać bo inaczej się domyślacie…

Aha, jedzenie i picie lubię na ciepło. Mama mówi SIII jak jest naprawdę ciepłe! A ja się śmieję :-)

A czego chciałbym się nauczyć…

Ruch

Chciałbym coraz więcej stawać, chodzić przy meblach i patrzeć na świat tak jak inni – PIONOWO. To chyba dobre słowo – cel na najbliższe lata. Chodzenie na 2 nogach bez pomocy to wizja, od której aż kręci mi się w głowie – no ale jak to mawia tata: mamy czas. Chciałbym też stabilniej stawać na całych stopach, a nie na palcach, choć wiadomo – im wyżej tym lepiej.

Chciałbym też coraz lepiej używać rąk – nauczyć się nie tylko chwytać, ale też celnie rzucać, popychać toczące się i jeżdżące zabawki, podawać i brać zabawki od innych, samodzielnie pić z kubeczka. Taki małe wielkie cele. Bo trzeba mieć marzenia, tak mi powtarzają w kółko :)

Komunikacja

Chciałbym poznać nowe słowa (migane prostymi gestami) i nauczyć się wyrażać to, co chcę jeść, co pić, czym się bawić, kiedy kąpać, kiedy spać, a kiedy zmienić pieluszkę. Chciałbym umieć zawołać mamę i tatę, a także babcie i braci, tak, żeby było wiadomo o kogo chodzi. Nie możemy się zdecydować, czy najlepiej będzie się porozumiewać gestami czy obrazkami. Komunikacja jest dla mnie bardzo ważna, bo jak czegoś chcesz i nikt Cię nie rozumie to jest to bardzo trudne. Aha, jeszcze nie zdecydowałem, czy będę mówił, ale chcieć to pewnie w sumie chcę… czemu nie… 

Zabawa

Chciałbym się nauczyć różnych funkcji różnych zabawek. Pchania lub rzucania do kogoś piłek, wrzucania klocków do pudełka, jeżdżenia samochodzikiem. Jest tyle różnych zabawek, a ja mam tak silną potrzebę, żeby wkładać je wszystkie do buzi. Chciałbym jakoś zaspokoić ten swój sensoryczny apetyt. Samochodziki np mają kółka, więc jak trzymam je w buzi to mogę sobie te kółka rączką pokręcić… o!

 

Jedzenie

Chciałbym się nauczyć sam trzymać kubeczek i pić. Operowanie samodzielnie łyżeczką jest takie trudne… ale może z pomocą mógłbym czasem spróbować…

Jest jeszcze wiele rzeczy, które rozumiem i potrafię, do których nie macie dostępu ani o nich pojęcia, tak jak ja nie mam dostępu do Waszego świata „poważnych” spraw. Musimy się siebie nieustannie uczyć, bo żyjemy w innych światach, ale spokojnie… KONTAKT jest możliwy! I na koniec jeszcze Wam powiem, żebyście mnie kochali, bo ja też Was w sumie wszystkich bardzo lubię i sami wiecie, że dopóki mnie coś nie zdenerwuje to bardzo radosny ze mnie gość. A teraz do dzieła i działamy – bo nie tylko ja, ale i Wy też musicie się jeszcze wiele nauczyć.

 

Wasz Miki