Zimowanie

by MAMA

Ech, długo nie zaglądaliśmy na bloga, no bo jak tu łączyć te wszystkie milion trylion rzeczy, które ciągle się dzieją, my dziejemy albo są dziane….ma ktoś pomysł?

Nowy Rok przyszedł i wraz z nim oczywiście postanowienia noworoczne przyszły – gdzieś z tyłu głowy. I poza tą strefę nie wyszły ;) Że będę pisać regularnie, że dam Wam znać, jak Mikołajek sobie dzielnie radzi, że się wyśpię w końcu…. no i miesiąc minął, a postanowienia pozostały w sferze życzeń! Spieszę zatem choć trochę ponadrabiać nienadrabialne już zaległości :) Witajcie zatem w NOWYM ROKU <3

Mikołajek ma już 7 miesięcy, jest przefantastycznym, młodym człowiekiem i kto go jeszcze nie poznał, niech szybko nadrabia zaległości i wpada na kawę i podłogowe zabawy :) Uśmiecha się pięknie, jest bardzo spokojny i milutki, pięknie bawi się zabaweczkami, roluje się z brzucha na plecki i z plecków na brzuszek, i pomimo, że słabiutkie mięśnie nie pomagają, bardzo dzielnie walczy i chce iść do przodu! Uwielbiam tę jego determinację! Zadziwia nas każdego dnia!

Ćwiczymy w sumie 5 razy w tygodniu – co nie sprzyja mojemu wolnemu czasowi na te trylion niezrobionych rzeczy, ale co tam – PRIORYTETY ;) Ale o rehabilitacji i naszych postępach więcej w kolejnym poście.

Dziś wracam fotografiami do cudownego zimowania w górach, gdzie wybraliśmy się z babcią Hanią i przyjaciółmi. Pięknie było!!!

Tego nam było trzeba! Po tych godzinach przeprowadzkowego pakowania, rozpakowywania, układania, przekładania, malowania, sprzątania, zamiatania…. a końca nie widać; po cudownym odnalezieniu kota Didżeja – kto śledzi FB ten wie, jakie chwile grozy przeżyliśmy w poszukiwaniu kota-ladaco, co na spacer się wybrał i do domu trafić nie umiał; po pierwszych świętach na nowym, 3 grudniowych grypach i szalonym wypadzie sylwestrowym do Trójmiasta… OJ BYŁO NAM TO POTRZEBNE <3

Rodzina Mikołajka w zimowej podróży do podnóża Tatr.

Spacerowo w białym puchu…. któż nie ma radości z takiej zimy??!! :D

Zostawili samego….

…ale w namiocie jest fajnie – będzie piknik. A Maksio wiadomo – zawsze głodny :D

 

A dzień kolejny to skąpana w słońcu Dolina Olczyska i skakanie po kamieniach, saneczkowanie i bitwa na śnieżki…. nie znamy nudy ;)

…a na deser wycieczka na Słowację…  w nocy kuligiem, za dnia na nogach…  ślicznie tam, zwłaszcza w doborowym towarzystwie :)

Mikołajek tym razem wędrował na saneczkach w swojej gondolce i zachwycał się tatrzańską zimową aurą…

…albo nie ;)

A przy okazji…. wiecie, że stał się cud? Bo Mikołajkowy Tata po raz pierwszy stanął na nartach – i pojechał! Szok i niedowierzanie! A zarzekał się, że nigdy przenigdy i nie w tym życiu…. Ha! Się udało i się skusił się! A ma dryg do tego jak mało kto! :)

Pojechał też starszak Franciszek – a młodszy braciszek wolał tym razem stabilniej stąpać po ziemi. Póki co niech mu będzie – bo łatwo to nie odpuszczę ;)

Przyznam się, że po urodzeniu Mikołaja przez chwilę myślałam, że z niepełnosprawnym dzieckiem nie damy rady realizować naszych codziennych pasji, a co dopiero podejmować nowych wyzwań, uczyć się nowych sportowych umiejętności… A tu proszę, jest zupełnie na odwrót! Mikuś daje nam siłę, radość i bardzo bardzo dużo pięknej bezwarunkowej miłości. Jest prawdziwym skarbem! I Pan Tata śmiga! Jeszcze kiedyś wszyscy w 5 staniemy na stoku! ZOBACZYCIE! Bo trzeba mieć cele :D

Kochani! Żeby te cele realizować, potrzebujemy Was! Pamiętajcie, że już niebawem możecie bardzo pomóc przekazując na rzecz Mikołajka Wasz 1% podatku. Możecie też przekazać tę informację dalej, do znajomych i znajomych znajomych… to ogromne wsparcie! Mamy też ulotki i wizytówki z informacją o 1%, jeśli chcielibyście przekazać je dalej w świat! Za każdą pomoc bardzo bardzo dziękujemy! <3